NZ – Australia – NZ

W maju 2005 roku wypłynęliśmy z Nowej Zelandii na Fiji (Great Astrolabe Reef, Suva, Lautoka), potem Vanuatu (Port Vila, Epi Island, Pentecost Is., Espirito Santo, The Banks Islands) i do Nowej Kaledonii. Następnie zamiast wracać do Nowej Zelandii, zacumowaliśmy w Bundaberg (Australia), sławne miejsce z powodu dużych przepisów emigracyjno-policyjno-cłowych.

Zdarzyło się, że wszedłem do portu ale z okazji świąt narodowych , urodzin królowej Elżbiety, zapłaciłem za odprawę ponad 300 dolarów. Jeden się śmiał drugi prawie płakał. Miasto sławne z produkcji dobrego rumu.

Potem popłynęliśmy na południe. Najciekawsze było przejście przez Great Sandy Strait, ok.100 mil wewnętrznego kanału miedzy Frasier Island i główną Australią. A przechodzenie przez Sand bars, nawet w dobrej pogodzie, zostawia dreszczyk emocji. Byliśmy na drodze, gdzie tylko można zakotwiczyć.

Serce stało na ramieniu jak przy pięknej pogodzie wchodziliśmy do Sydney. Udało się znaleźć miejsce na nie płacenie, byliśmy na kotwicy w zatoce w środku miasta z widokiem na Opera House. Bogata dzielnica i jak się dowiedziałem „Double Bay” często było nazywane „Double Pay”.

Potem powoli udało się dopłynąć do Hobart. Niestety wiało i nie udało się zakręcić w prawo, ale jest przejście po kamieniach i kanałami, więc byliśmy w Hobart. Miasto historia. Odwiedziny kolegów, wycieczki samochodem, dobre jedzenie, spotkanie paru żeglarzy których znałem ,nie pamiętam skąd. Czas się skończył, trzeba wracać znowu do Nowej Zelandii.

To był kwiecień, nie chciałem płynąć przez Wellington – tam zawsze wieje. Popłynęliśmy dookoła i to był błąd (Cyklony 1996-2006). Nie powinno być silnego wiatru ale się pojawił. Miał na imię Wati i 3 stopień (obraz). Wydaje mi się, że nikt nie był zdecydowany co robić. Jak ja uciekałem na zachód to on też tam jechał (trasa), po zmianie kursów sytuacja się powtarzała. Było tylko ok. 100 węzłów wiatru. Porwane żagle, zalana elektronika, ale mówiłem do Krystyny rób zdjęcia… niesamowite góry wody i ryk wiatru. I biedny żelazny jacht i dwoje ludzi zdanych na siebie, na los, na potworne szczęście. Udało się, szczęśliwie dotarliśmy do Nowej Zelandii.

Zobacz galerię zdjęć: Australia — >

Zobacz kalendarium rejsu — >

Dodaj komentarz